wtorek, 28 sierpnia 2012

5.Super paczka

Rozdział V

Super paczka



Kula zaprowadziła Chumviego nad wodopój.Zastali tam czwórkę lewków.
-Cześć, poznajcie mojego przyjaciela, Chumviego.
Dwie kremowe lwiczki, z tym, że jedna z grzywką uśmiechneły się na powitanie. Lewek z czarną grzywką patrzył na niego uważnie, ale potem też sie rozchmurzył. Tylko złoty lewek patrzył na niego z niechęcią.
-Poznaj Simbę , Malkę, Nalę i Tamę - zwróciła się Kula do Chumviego.
-Cześć Chumvi- powiedziały jednym chórem Nala i Tama.
Lewek odpowiedział im nieśmiałym uśmiechem. Wszystko zdarzyło się tak nagle.
-W co się bawimy ? - zapytał ochoczo Malka i skoczył na Nalę. 
-O, chcecie grać w zapasy ! - odpowiedziała wojowniczo lwiczka. - Dla mnie bomba! 
Zaczęła się walka, a Chumvi, nie chcąc odstawać od reszty, ochoczo dołączył się do zabawy. 
Po chwili , ku zdziwieniu brązowego lewka, Nala staneła na szczycie ''piramidy'' z tryiumfującą miną.
-Nala, złaź z nas ! - krzyknął Tojo.
-Już schodzę - zaśmiała się i zeszła z lewków, który zaczęli otrzepywać się z brudu.
-Jesteś naprawdę silna - powiedział Chumvi. 
Efekt był zupełnie inny, niż się spodziewał, ponieważ Nala zarumieniła się i polizała go po policzku. Chyba uznała to za komplement. Simba skrzywił się.
-Ha-ha-ha - zaśmiał się sztucznie złoty lewek. - Widzę że mamy nową parę.
Nala posłała mu złowrogie spojrzenie, a Chumviemu zrobiło się trochę wstyd. 
-Nie zwracaj na niego uwagi - powiedziała lekceważąco Tama. - On nie umie polować - dodała teatralnym szeptem.
Wkrótce, znów zaczęli się bawić. Tym razem w chowanego. Simba nadal był naburmuszony, więc nikt nie chciał go dnerwować i nie odzywali się do niego.
Tojo schował się najlepiej ze wszystkich - wszedł na drzewo. Szukali go godzinami, a gdy już znaleźli, okazało sie, że śpi . 
Chumvi dobrze czuł sie w nowym towarzystwie. Tworzyli razem super paczkę.
***
Zabawa trwała do południa. Ama zamartwiała się. Chciała znaleźć szybko syna, miała dla niego złe wieści. 
Poszła więc nad wodopój, a tam zastała lwiątka. 
-Chumvi ! - zawołała. Lewek nie słyszał jej wśród śmiechów. - Chumvi ! - zawołała ponownie, znów  bez efektów.
Postanowiła więc ryknąć głośno, a wszyscy natychmiast umilkli, wpatrując się w nią z przerażeniem.

-Chumvi, idziemy do domu.
-Ale mamo...
Ama spojrzała ponuro na syna.
-To jest naprawdę ważna sprawa. Proszę, chodź.
Wzięła syna w pysk i odeszła w stronę Lwiej Skały.
Chumvi tylko mruknął do innych ''pa'' , a oni odpowiedzieli mu ''cześć'' .
-----------------------------
Znów notka po długim czasie. Przepraszam... No ale chcę wykorzystać te ostatnie dni wakacji .
Następna na 100% pierwszego września, albo wcześniej. Obiecuję :)
A, i jeszcze mam taką sprawę. Otórz, zgłosiłem się na współautora do bloga TheHanki, którego z całego serca polecam. http://krollew-dalszelosy.blog.onet.pl/ . Piszę tam opowieści z cyklu '' Moto - Kovu's son ''. Zapraszam do czytania . :)
-----------------------------
    
  
  

 

4 komentarze:

  1. Świetna notka !
    Tylko tak dalej ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tajemniczy koniec... jak ja to uwielbiam xd Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajna notka :) Tylko... że wśród lewków nad wodopojem chyba nie było Tojo...

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie mogę się doczekać kolejnej noty!

    OdpowiedzUsuń