poniedziałek, 19 listopada 2012

11. Zła Ziemia

Rozdział XI

Zła Ziemia

Tama szła ze zwieszonym łbem przez zniszczoną, Lwią Ziemię. Wszędzie było pusto, ani żywej duszy na szarym, smętnym horyconcie. Właściwie, życie też było smętne. Rodzisz się, a potem wszystko się psuje; tracisz to rodzinę, to przyjaciół, aż w końcu nie masz nikogo.
Tak właśnie się teraz czuła. Wszyscy ją zostawili, i to zostawili z masą problemów i zmartwień. A sama sobie nie poradzi.
Każda rzecz na świecie straciła dla niej sens. Przyjęła tyle ciosów, że nie wiedziała czy po tym się pozbiera. 
Przysiadła na krawędzi jakiegoś urwiska. Przez chwilę rozważała dokładnie, czy nie rzucić się w dół. Lecz jednak zadecydowała, że nie. Padła na ziemię, a głowę ułożyła na swych delikatnych łapach. 
Nie mogła powstrzymać łez, które przez ten cały czas gromadziły się w jej oczach. W następnej chwili, tak po prostu rozkleiła się jak dziecko. 
-Mimo tego, że nie wiem czemu płaczesz, proszę...rozchmurz się. - usłyszała głos. 
Gwałtownie odwróciła głowę, a łzy przestały wypływać jej z oczu. Ujrzała Chumviego, siedzącego tuż obok niej. Nie wiedizała nawet, czemu wcześniej go nie zauważyła. Może dlatego, że był prawie niewidoczny na tle ciemnego nieba ?
-Och...witaj - szybko otarła łzy, lecz i tak wiedziała, że na nic się to nie zda. Lew i tak widział płacz.- Co cię tu sprowadza ?
-Chyba to samo, co i ciebie - zmartwienia. Mów pierwsza.
Tama jeszcze parę razy pociągnęła nosem, i wydusiła z siebie :
-Ja...ja jestem...w ciąży z Malką.
-CO ?! -wykrzyknął Chumvi. Nie spodziewał się takiej wiadomości, wprost go zamurowało. - Jak ?!
-Na pewno wiesz, jak się robi dzieci - zarumieniła się lwica. - Ech... byłam razem z nim na niewielkiej polanie, obserwowaliśmy gwiazdy... i on coś do mnie szepnął, ja polizałam go po poliku...i...i...
Urwała. Chumviemu serce waliło jak młot. Tama znów wybuchnęła płaczem.
-On mnie zostawi ! - załkała. - Porzuci, porzuci z naszym dzieckiem !
Ukryła twarz w łapach. Chumvi delikatnie położył swoją łapę na jej karku.
-Ciii...wszystko będzie dobrze.
Pokręciła przecząco głową.
-Kochasz go ? - zapytał lew, a ona spojrzała na niego jak na wariata.
-Pewnie...-szepnęła.
-To dobrze. - zwrócił swoje oczy spowrotem na gwieździste niebo. - Bo on kocha ciebie.
***
Chumvi przechadzał się pewnej nocy po Lwiej Ziemi. Myślał o Skazie. O tym, jak rządzi. Czy mają jeszcze szansę na wybawienie ? 
-Chumvi ! - usłyszał. 
Odwrócił się i ujrzał lwicę o imieniu Agura, która podawała się za jego babcię. Chciał szybko wymyślić jakąś wymówkę, ale mu sie nie udało. Agura była już obok niego ( jak na lwicę w podeszłym wieku, poruszała się całkiem sprawnie) . 
-Nie mieszkasz na Lwiej Skale ? - zapytał zdziwiony. - Wszystkie lwy na Lwiej Ziemi zmuszone są teraz podlegać Skazie, a ty...
-Ale ja nie mieszkam na Lwiej Ziemi. Z resztą, sama ci pokażę. Choć. 
Poprowadziła go przez wyschniętą rzekę po granicy, aż doszli do długiego i wąskiego pnia. 
Przeszli po nim na drugą stronę koryta rzeki . Wkroczyli na wzgórze, a zaraz potem wbiegli na obszerną równinę, rozciągającą się na kilkaset kilometrów. 
Ziemia ta była pewna wyschniętej trawy, różnorodnych drzew. Tu i ówdzie znajdowały się wielkie głazy, na których ucinały sobie drzemkę inne lwy.
Agura poprowadziła go do wielkiej termitiery, a tam zapoznała z Gizą i Hatarim - przywódcami, oraz z Fuvu  - wielkim i potężnym lewm.
-Zbieramy armię już od dawna. - powiedziała Agura. - I czekamy tylko na wystarczającą ilość członków. Wtedy złożymy Skazie i jego kompanom niezapowiedzianą wizytę. 








                                              (od lewej ; Hatari, Giza. )


{zdjęcie Fuvu nie chciało mi się wgrać, więc macie go TU }

wtorek, 13 listopada 2012

10. Rola pocieszyciela

Rozdział X 



Rola pocieszyciela


Sarabi poruszyła się niespokojnie. Drżała na całym ciele, zaciskała mocno powieki. Przewracała się co chwilę z boku na bok, mrucząc czasem coś pod nosem. 
Dziś wieczorem, znalazła całkiem przyjemne miejsce. Ba, chyba najpiękniejsze, jakie widziała od przejęcia tronu przez Skazę. 
Było tam od groma miękkiej, cudownej trawy, w której ułożyła się wygodnie przed snem. Miała tam niebo jak na dłoni ; ciemne niczym smoła, upstrzone gwiazdami. Bardzo lubiła patrzeć na nieboskłon nocą. To właśnie robiła z Mufasą...
Ocknęła się gwałtownie, otworzyła przestraszone oczy. To właśnie on był w jej śnie, on. Jego martwe ciało. 
To był okropny widok. Były król, już nie tak wspaniały jak wcześniej - grzywa ubrudzona kurzem, smutna mina, okropne rany na ciele. 
Ze wspomnień wyrwał ją błysk światła. Nie wiedziała dokładnie, skąd ów światło dochodziło, jednak było to naprawdę dziwne. Więc nasłuchiwała. 
Minęło dość sporo czasu. Na horyzoncie powoli zaczęły pojawiać się smugi światła, mieniące się różnymi kolorami. Nie wstając, zmrużyła oczy. 
Zobaczyła powoli zbliżającego się do niej rosłego, białego lwa. Wstrzymała na chwilę oddech. Szedł ku niej. Jej zmarły partner.
Nim zorientowała się, że to jest tylko duch, znikome wspomnienie, z jej oczu zdążyły polecieć łzy, lecz on tylko uśmiechał się - tajemniczo, jak na swój sposób.


***
Chumvi wyszedł dziś z groty bardzo wcześnie. Towarzyszył mu jego najlepszy przyjaciel - Malka. Oboje nie chcieli znosić porannych krzyków Ziry, więc woleli od razu opuścić Lwią Skałę. 
Niebo miało odcień szarości, gdyż wschód słońca dopiero się zbliżał.
-Chumvi? - zapytał nagle lew o złotej sierści. 
-Mhmm? - odparł drugi lew na znak, że słucha.
-Kochasz Kulę?- pytanie to padło szybko, z nienacka. Czekoladowo-grzywy lew nie wiedział co powiedzieć. Chyba tak...lecz zapomniał o tym już dawno; odkąd Lwią Ziemią rzadzą hieny, traktował ją jak zwykłą przyjaciółkę, czy nawet jak własną siostrę. Od czasu śmierci Mufasy, nigdy nie pomyślał o tym w ten sposób.
-Ja...
Nie dokończył. Jeśli nie jest się pewnym swoich uczuć, lepiej niech nic nie mówi.
Dotarli wreszcie nad wodopój - teraz można by to nazwać po prostu wyschniętym zagłębieniem . Tam czekali na dziewczyny (które, nawiasem mówiąc, ciągle się spóźniały). Następnie, całą paczką szli w góry, gdzie mieszkały najstarsze lwice ze stada. Lwice te zorganizowały Ruch Oporu przeciwko Skazie. Na ich czele stała Sarabi, mimo straty dwóch bliskich osób, wciąż miała swój honor i nigdy nie dawała się hienom czy zwolenniczkom swojego szwagra.
Chumvi nagle zdał sobie sprawę, że tym razem lwice przyszł wcześniej i... że płaczą.
Zamurowało go, podobnie jak Malkę. Podbiegli do nich szybko i zaczęli wypytywać co się stało . Kula pierwsza zaczęła mówić:
-Nala...ona...-nie usłyszeli odpowiedzi, bo następne słowa zagłuszyła szlochem .
Czerwonookiemu serce ścisnęło, widząc rozpłakaną Kulę. Malka szybko przytulił Tamę, a ta otarła łzy. Lew poprosił ją, by powiedziała.
-No więc... - zaczęła, po czym głośno pociągnęła nosem. Mimo to, kontynuowała - zeszłej nocy, Nala nie mogła zasnąć. Udała się do Rafikiego, a ten jej powiedział...powiedział...och ! Malko, on jej powiedział, że Simba żyje !
Chumvi wstrzymał oddech, natomiast drugi lew wydał zduszony okrzyk. Kula zaczęła jeszcze mocniej płakać, natomiast Tama powstrzymała się od łez.
-A ona głupia mu uwierzyła...i pobiegła...A to przecież nie może być prawdą...-szepnęła, i tym razem z jej orzechowych oczu popłynęła łza. Malka natychmiast objął ją. Nad jej ramieniem kiwnął głową na Chumviego; miał taką okazję, by zbliżyć się do Kuli...
-Em...przykro mi z powou Nali . - powiedział . Starał się ją jakoś przytulić, ale to było takie...niezręczne. Tak bardzo, że w końcu tego nie uczynił.
-Lwiej Ziemi już nic nie pomoże - zasmuciła się lwica.
-Nie mów tak... na pewno tak nie będzie, musimy nie tracić nadziei, i nadać naszym myślom trochę optymizmu .
Natychmiast skarcił się w duchu. Jak mogą być optymistami, gdy wokół panuje szarość .
-Ch...chyba masz rację. Nigdy nie można tracić nadziei, bo bez niej nie wytrwał jeszcze nikt. Świetny z ciebie przyjaciel.
Wtuliła się w jego ciemne zaczątki grzywy. Mimo tego w uszach huczały mu słowa lwicy - ''przyjaciel'' .
''Tylko przyjaciel.'' - dodał w myślach.

_________________________
Nie będę pisał kolejnych przeprosin, bo właściwie piszę je od jakiegoś czasu pod każdym postem >.>
No ale, sami rozumiecie, nie mam czasu by siedzieć na kompie 24h i pisać. Mam tylko nadzieję, że nikt nie czeka na te notki, które pojawiają się tak rzadko.
Jeśli jednak tak, gratuluję temu komuś cierpliwości.



poniedziałek, 22 października 2012

9. Strata Mheetu

Rozdział IX


Nuka był synem Ziry i Skazy. Urodził się parę tygodni temu, więc nie można było ocenić, czy będzie tak samo zły jak jego rodzice.
Na polecenie Ziry, ceremonia prezentacji odbyła się. Były tam tylko hieny oraz inne lwice, zniewolone przez Skazę. Zwierzęta już dawno opuściły Lwią Ziemię.
Rafiki niechętnie przybył na Lwią Skałę. Wziął od Ziry małego lwiaka, i z prawdziwym obrzydzeniem do tej owłosionej galaretki, którą właśnie trzymał, uniósł księcia w górę. Hieny zaczęły gromko klaskać.
***
Od dawien dawna, w prawie Lwiej Ziemi było, że władcy wybierają dla swego potomka partnerkę lub partnera i już od wczesnego dzieciństwa, byli oni ze sobą zaręczeni. 
Tak też było w przypadku Nuki. Skaza i Zira już od jego narodzin, wiedzieli kogo poślubi. 
Postanowili ogłosić tę nowinę tuż po prezentacji, jak i uczynili. 
Brat zmarłego Mufasy kroczył dumnie ku lwicom, zebranym tuż pod Lwią Skałą. Tuż przy jego boku, Zira niosła w pysku Nukę. 
Chumvi stał z boku razem z Tamą oraz Malką. Wpatrywał się w lewka, w jego wyłupiaste oczy, szaro-brązową sierść i potarganą czuprynę. Pięknością to on nie grzeszył. 
-Nadszedł czas, by ogłosić wam przeznaczenie naszego synka. Czas, by ogłosić kto będzie towarzyszył mu w roli króla. 
Tama głośno westchnęła. Podzieliła się z Chumvim swoimi spostrzeżeniami, z których wynikało, że to ona zostanie partnerką Nuki.
-A lwicą, która dostąpi tego zaszczytu, jest - Skaza wziął głęboki wdech. Jego usta wykrzywił szyderczy uśmiech . - Nala . 
Lwice wydały zduszony okrzyk. Zapanowała złowroga cisza. 
Nala stanęła jak wyryta. Ona ? Żoną tego ... czegoś ? Nie !
***
Sarafina długo sprzeciwiała się woli Skazy i Ziry. W konsekwencji, dostała od królowej ogromną ranę na podbrzuszu. 
Chumvi wyszedł pewnego dnia z groty. Spieszyło mu się. Chciał porozmawiać z Mheetu, by pocieszył trochę Nalę. 
Lwica była bliska załamania się. Śmierć Mufasy i Simby, nowi władcy, a teraz jeszcze to. Ile jeszcze jej głowa wytrzyma, nim eksploduje ? 
Umówił się z bratem ów lwicy w kanionie, którego nie pilnują hieny. Lew już tam na niego czekał, więc nie tracąc czasu, ostrożnie ześlizgnął się ze skalnych półek, na dno wąwozu. 
-I jak z nią ? - zapytał Chumvi. 
-Ciągle płacze - odparł przybity Mheetu. - Kurcze, mam ochotę rozszarpać Skazę na strzępy...
-Uważaj na słowa. Tu ściany mają uszy .
Młody lew nie zwracał na to uwagi. Chciał jedynie zemsty za swoją siostrę. Złość omiotła go całego, zalewała od łap do głowy. Mógłby zginąć, byleby tylko stanąć do walki z królem i zranić go . Prosto w serce.
Gdy Chumvi odszedł spowrotem niańczyć Nukę, hieny weszły do wąwozu. Słyszały całą ich rozmowę. Skaza od dawna chciał mieć Mheetu na oku, więc kazał im go śledzić.
Rzuciły się na młodego lwa. Ten krzyknął głośno, ale nikt go nie usłyszał.

***
Hieny goniły Mheetu aż do południowej części Lwiej Ziemi, gdzie nikt nie chodzi. Tam dopadł go Skaza.
-Z drogi ! - ryknął na swoich wspólników. - Jest mój !
Uderzył go mocno w twarz. Na początku, Mheetu próbował się bronić, próbował atakować ; w końcu chciał, i to jak bardzo, stanąć z nim do walki.
Po krótkim czasie jednak, chciał się natychmiast poddać. Rywalizacja z rosłym lwem nie była dla niego, przerosła go.
***
Skaza wrócił na Lwią Skałę w towarzystwie orszaku hien . W pysku trzymał martwego lewka...
-Sarafina !!! - zagrzmiał.
Z rzędu lwic wystąpiła wołana. Miała ona kremową sierść i niebieskoszare oczy. Nala, idąca koło jej boku była do niej ogromnie podobna.
-Proszę - rzucił niedbale król, gdy lwice podeszły do niego. Przed nimi leżał martwy Mheetu... 
***
Wśród lwic zapanował smutek.Mheetu zawsze był dla nich sympatyczny, a teraz ... jest już martwy. 
Nala ciężko przeżywała stratę brata. Skaza pozwolił im wziąć ciało zmarłego lewka, i zawsze udawała, że on zasnął, że wcale nie umarł. 
Sarafina przyżekła, że nigdy nie wybaczy tego Skazie, i pewnego dnia się zemści. A Nala ciągle śpiewała braciszkowi kołysanki na dobranoc...

_______________________________
Przydałyby sie jakieś przeprosiny z mojej strony...
Tak, nie pisałem tu z pół miesiąca. Przepraszam. Miałem na głowie studia i całą masę problemów osobistych. To się już więcej nie powtórzy (mam nadzieję. )
I dziękuję jeszcze raz Rowindale za piękny szablon ! :) 

Zapraszam także na kolejną część Moto - Kovu's son. 



 

wtorek, 2 października 2012

8. Wielkie zmiany

Rozdział VIII


Wielkie Zmiany


W ciągu kilku ostatnich dni, Chumvi musiał zapomnieć o Kuli, o wszystkim. Powód był okropny, straszny.
Skaza zebrał wszystkich na Lwiej Skale, sam wskoczył na jej czubek. Był smutny...albo raczej grał smutnego.
-Nie wiem jak mam to wam wyznać. Ale Mufasa i Simba...nie żyją .
Wszyscy głośno wciągnęli powietrze. Chumviemu serce stanęło.
-Ziemia zadrżała, antylopy przebiegały wąwozem. Byłem tam. Simbę goniły gnu, a Mufasa zginął razem z nim, próbując go ratować.
Lwiątka skuliły się koło łap swych matek. Nali poleciała łza z oka, a Skaza kontynuował swoją przemowę.
-...dlatego wstępuję na tron z ciężkim sercem . Ale będzie to początek nowej ery ! Ery, w której lew i hiena budować będą razem wspaniałą, świetlaną przyszłość !
Wzrok lwic powędrował w jedną stronę. Z zachodu, szły ku nim tysiące hien . Wszystkie śmiały się, popiskiwały, a inne lwy przeraziły się . Tylko Skaza był spokojny.
-Nie ! - krzyknęła Sarabi.
Och, jak mogła być tak głupia ! Oddała tron Skazie, który tylko czekał aż jego bratu stanie się coś złego . Dlaczego ?!
Ale było za późno. Hieny zajęły Lwią Ziemię,było to nieodwracalne. Nadciągały ciężkie czasy.

***
Chumvi'emu tej nocy śniły się koszmary.  Widział, jak Mufasa i Simba ginęli, a wraz z nimi Kula... Błagała go o pomoc, ale on nie zdążył. Stracił ją.
Ocknął się tak gwałtownie, że nawet nie zauważył Ziry, stojącej tuż nad nim. 
-Wstawaj ty leniu ! - wymierzyła łapą cios. 
Z jego policzka polała się obficie szkarłatna krew, ale sam wyszedł posłusznie z jaskini .Przy jej wejściu stały już inne lwiątka. Żadne się nie odzywało. 
Hm, no tak. Zapomniał, że teraz Zira, jako że jest ukochaną Skazy, została królową. 
Lwica z pręgą na łbie wyszła po chwili z groty. Przeszła przed rzędem lwiątek, przypatrując się im uważnie. 
-Ty ! - zawołała nagle, zatrzymując się przy Tamie. Lwiczka z grzywą podskoczyła i wbiła przerażony wzrok w królową. - Będziesz polować. Razem z nimi. 
Wskazała podbródkiem na Nalę i Kulę. 
Pogoniła całą trójkę do roboty, a następnie zajęła się lewkami. 
-Wy, będziecie pomagać mi oraz Skazie. Macie robić wszystko, co wam każemy. 
-Więc co teraz mamy zrobić ? - szepnął Tojo.
-Opiekować się moim synkiem - odparła Zira, z przesłodzonym uśmiechem. - Wczoraj w nocy urodziłam. 
-Świetnie, pierwsze pokolenie tyranów...- mruknął Chumvi. 
Natychmiast tego pożałował. Zira ryknęła wściekle,  po czym wymierzyła jeszcze jeden cios dla lewka, który odleciał na kilka metrów, po zadaniu go. 
***
Gdy Chumvi wymknął się na chwilę spod rozkazów Ziry, poszedł na spacer przy granicy Lwiej Ziemi.
Opiekował się dziś wraz z Tojem i Malką Nuką, synem Ziry i Skazy. 
Nieznośny bachor. Ciągle tylko wrzeszczy i płacze. Lwica uważa to owłosione coś za cud świata. 
Nagle, dobiegło go wołanie. 
-Chumvi ! Chumvi ! Tutaj ! 
Odwrócił się, mając nadzieję, że to Kula. Niestety, zamiast niej, ujrzał jakąś lwicę w podeszłym wieku. 
-Kim jesteś ? - zapytał. 
Lwica podeszła do niego, kulejąc. Miała brązowe futro, oraz niebieskie oczy. Na jej policzku widniała głęboka oraz długa rana.
-Jestem Agura . Pamiętasz mnie ? 
-Nie znam nikogo o takim imieniu - powiedział szczerze lewek. To zaczęło sie robić dziwne - Skaza i Zira nowymi władcami, śmierć Mufasy i Simby, a teraz jakaś nieznajoma się do niego przyczepiła. 
-Jestem twoją babcią ! - krzyknęła, bardzo chcąc, by wnuk ją rozpoznał. 
-Ja nie mam babci. Tata mówił, że zginęła w pożarze. A teraz przepraszam, mam jeszcze parę spraw do załatwienia. 
Grzecznie i w kulturalny sposób się jej pozbył. A gdy nie mogła go już dostrzec, odbiegł czym prędzej na Lwią Skałę. 
****
W tym rozdziale włączyłem do opowiadnai postać Afry, Agurę. :) 
Mam nadzieję że nota się podobała, czekam na Wasze opinie.





czwartek, 27 września 2012

7. Miłość ?

Rozdział VII
Miłość ?


Minęło parę tgodni. Dziewczyny wybaczyły już Chumviemu, Malce i Simbie ten żart z pająkiem. Niestety, Kula nie była tak dobroduszna, i ciągle pamiętała o tym incydencie.
Brązowa lwiczka nie przychodziła na ich spotkania, większość czasu spędzała w swojej grocie. Chumvi miał okropne wyżuty sumienia, ale reszta powtarzała mu tylko, żeby się nie przejmował, bo w końcu i tak Kula do nich wróci.
Młody lewek nie wiedział, czy naprawdę mają racje. Czuł, że mocno zranił Kulę. Może miała jakiś uraz z przeszłości, i teraz bała się pająków nad życie?
Myślał także o tym, co mu powiedziała. ''Tojo nie ma tak błyszczącego futra'' . Co to miało znaczyć? Te słowa zapadły mu głęboko w pamięć, ciągle powracały do jego głowy. I nagle zdał sobie sprawę, że Kula jest dla niego ważna, że to nie tylko najlepsza przyjaciółka.
*
Pewnego dnia, lewek wstał bardzo wcześnie. Przez chwilę przeciągał się, jednocześnie myśląc o dzisiejszym dniu.
Postanowił sobie przez noc, że dziś przeprosi Kulę. Miał nadzieję, że wszystko będzie po staremu i nadal będą przyjaciółmi.
Wyszedł z jaskini i zobaczył króla Mufasę i Sarabi, przytulających się. Mówili coś o lekcji, której Mufasa udzielił właśnie Simbie.
Ale ponieważ nie obchodził go teraz Simba, nie zatrzymywał się i szedł dalej. 
Doszedł do wodopoju, przy którym zobaczył Tamę z Malką. Skrył się w gęstej trawie, gdyż zobaczył coś niewiarygodnego : oni się  przytulali. 
Tak, na prawdę, jego ciemno grzywy przyjaciel , w końcu postanowił okazać Tamie, co do niej czuje. Świetnie ! Są już dwie pary, Simba oraz Nala, i Tama oraz Malka . 
Nagle, usłyszał szelest. Mimo to, że źdźbła trawy przysłaniały mu lekko widok, zobaczył smutnego Toja. Lewek o brązowej grzywie odszedł z zasępioną miną. 
Chumvi postanowił ruszyć dalej, co i uczynił. Zanim jednak znalazł Kulę, nastał już wieczór.
Lwiczka siedziała nad wodopojem, w gęstej trawie.
-Kula? - zapytał nieśmiało Chumvi.
Odwróciła się. Na początku, obdarzyła go uśmiechem, lecz potem zasępiła się i pozostała milcząca. Usiadł obok niej . Źdźbła trawy łaskotały go, ale starał się zachować powagę.
-Co się stało ? Chodzi o ten numer z pająkiem, zgadłem ?
Pokiwała głową. Nagle, ugodziło go dziwne uczucie, chciał ją jakoś pocieszyć. Nieswojo się czuł, gdy objął ją ramieniem. Jendak nic nie mówiła.
-Mója matka...-szepnęła. Głos miała tak cichy i zachrypnięty, jakby nie mówiła przez wiele lat. - została kiedyś ukąszona przez pająka.
-Przepraszam. Nie wiedziałem...
Uśmiechnęła się lekko do mnie. Oparła głowę na ramieniu lewka.
-Kula...chciałbym się jeszcze o coś zapytać.
-Tak ? - podniosła łeb, jej oczy były niczym kryształy. Księżyc pięknie je podkreślał.
-Powiedziałaś wtedy... że Tojo nie ma tak błyszczącego futra. Co to miało znaczyć... ?
Nagle, wokół nich rozbłysły tysiące świateł. Świetliki. Promieniały zółtym blaskiem. Aż miło było patrzeć.
-Obiecaj, że nikomu nie powiesz. To tajemnica...
Skinął głową. Nie wiedział kompletnie o co chodzi, ale cierpliwie czekał na odpowiedź.
Nagle, stało się to . Ich pyski się połączyły, nosy złączyły w jeden kształt - w serce.
Po kilkunastu minutach - a może godzinach - odeszli od siebie. Pierwszy odezwał się Chumvi.
-To było...miłe .
Kula zaczerwieniła się. Chyba chciała już odejść, ale Chumvi ją zatrzymał.
-Czekaj. Kula...czy między nami coś....
-Sama nie wiem- przerwała mu. - Musimy pomyśleć nad tym. Sam widzisz, jak się różnimy, choć czasem tak podobni. Dobranoc.
Odeszła. Brązowy lewek długo za nią patrzył, aż zniknęła w czarnej niczym smoła nocy.
-Dobranoc.
***


Długo mnie nie było . Powody, są dwa - niedługo zaczynam studia, więc wiecie. Jest z tym trochę zabiegania. No i jeszcze, przez ok. 1 tydzień, nie miałem dostępu do internetu.
Pozdrawiam. Mam nadzieję, że jeszcze paru czytelników mi zostało.

A, i chciałbym dodać, że zwycięszczynią konkursu została Afra :) 15 komentarzy na blog ( możesz wybrać jaki ) , postaram się dodać w najbliższym czasie. Gratuluję :D





środa, 29 sierpnia 2012

6. Same problemy



Ama zaniosła syna na Lwią Skałę, do groty, gdzie zgromadziło się całe stado. Ponieważ słońce już zaszło, lewek nie widział dokładnie nad czym tak sterczą inne lwice. Wszyscy byli przygnębieni i smutni, niektórzy nawet uronili łzy.
Ciemny lewek podszedł bliżej. W półmroku zobaczył to, nad czym wszyscy tak rozpaczają. Zrozumiał, że to jego ojciec. Jego martwy ojciec.
Serce w nim zamarło, a w żołądku coś się przewróciło. Poczuł pustkę. Kompletną pustkę, wypełniającą go od środka. Nie mógł uwierzyć ; na prawdę go stracił.
Przedarł się między lwicami i pobiegł na zewnątrz. Ama wołała go długo, ale nie odpowiadał. Tak więc poszła do niego.
-Wszystko w porządku synku? - zapytała z troską.
-I ty się jeszcze pytasz?! - wybuchnął lewek.
Jego nie ma, jego juz nie ma. Z oczu kapały mu łzy, nagle przypomniał sobie wszystkie chwile spędzone z Kizawem. Jak wspólnie obserwowali gwiazdy, jak dawał mu lekcje polowania. Ból po stracie jednej z najukochańszych osób w jego życiu, z każdą chwilą się nasilał.
-Jak to sie stało, że on...?
-Ukąsił go jadowity wąż, gdy był na spacerze po bangach.
Chumvi zdziwił się. Dlaczego jego ojciec miał iść na bagna ? Czego tam szukał? Ale to już było nie istotne. Przytulił się do matki, bo tylko ona jedna została mu na tym strasznym świecie.
***
Syn Amy nie mógł się pogodizć ze stratą ojca. To było jak strata czegoś, bez czego nie mógł żyć. 
Ciagle chciało mu się płakać, choć wiedział, że chłopcu to nie przystoi. Ale poprostu nie udawało mu się powstrzymywać tych uczuć. To w koncu nic złego, że płacze, przecież każdemu się to czasem zdarza. 
Parę dni po pogrzebie, Chumvi siedział z Simbą, (który chyba go juz polubił) Tojem i Malką. Wszyscy zastanawiali się, gdzie podziewają się dziewczyny.
-Chłopaki - zagadnął złoty lewek. - a co wy na to, żeby zrobić im żart?
-Im, czyli ...? - zapytał niepewnie Malka.
-Nali, Kuli i Tamie ! - odrzekł niecierpliwie Simba.
-Na pewno się zemszczą - powiedział obojętnie Tojo. - Nie chcę ryzykować.
Młody Książę Lwiej Ziemi wywrócił oczami. Oni chyba nie myślą tak jak on.
-Tsa, bo one będą wiedziały, że to my. Ja idę - powiedział stanowczo. - Chumvi ? Jesteś ze mną?
Brązowy lewek leżał na gałęzi drzewa, i dumał. Wyrwany z zamyślenia, wymamrotał.
-Ja...no nie wiem... - pomyślał przez chwilę. Moze to nie był taki zły pomysł? Może jakiś malutki psikus odpędzi go od czarnych myśli ?  - Stoi.
Gdy Malka i Tojo zobaczyli , że ich przyjaciel zgodził sie na ten układ, też ochoczo się przyłączyli. Akcję zaplanowali na popołudnie, gdyż nagle nadbiegła Tama , Kula i Nala.
-Nala ma brata ! - wydyszała szczęśliwa Kula.
-Nazywa się Mheetu, i jest taaaki słodki ! - potwierdziła Tama.
Chłopcy popatrzyli po sobie.
-To idziemy - powiedzieli ucieszeni.
Cała paczka pobiegła na Lwią Skałę.

   Sarafina leżała w jaskini, a małe lwiątko piło jej mleko. Wszyscy przyglądali się temu , robiąc słodkie oczy.Tylko Simba był jakiś ''nie w sosie''.
-Mamo, możemy się nim zaopiekować, proszę? - zapytała Nala.
Kremowa lwica zawahała się.
-No nie wiem...
-PROSIMY ! - zawołały razem lwiatka.
Sarafina w końcu im uległa, ale mieli wrócić przed obiadem. Nala ucieszona rolą ''opiekunki'', oraz równocześnie starszej siostry, bez przerwy plilnowała małego lewka. 
Gdy przyszli nad wodopój, dziewczyny zachwycały się Mheetu, a chłopacy tylko patrzyli z uśmiechem na tą scenkę. Tylko książę siedział z boku i spoglądał na nich spode łba.
  Tama zauważyła humor Simby, i zapytała.
-Czemu jesteś zły ?
Złoty lewek spróbował zrobić zdziwioną minę, ale wyszła mu taka bardziej oburzona.
-Wcale nie jestem zły - skłamał.
Nala oderwała wzrok od brata i przypatrywała się Simbie, tak jak juz większość lwiątek.
-Przecież widzę, że coś ci jest.
-Czuję się świetnie - zaprotestował. Oczywiście kłamał. - Wracaj juz do swojego Mheetu.
Kremowa lwiczka wybałuszyła na niego oczy. Nie wierzyła własnym uszom.
-Simba, jesteś okropnie zazdrosny o Mheetu ! - zawołała ze śmiechem.
-Nie prawda ! - obruszył się . - A teraz już mnie zostawcie, mam was serdecznie dość !
Odwrócił się i odbiegł. Tama wywróciła oczami.
-Faceci - mruknęła, a Malka dał jej lekkiego kuśkańca w bok z szerokim uśmiechem.
***
Momo teo, iż Simba obraził się na Nalę, przybył na ''akcję'' punktualnie. Chumvi właśnie wyjaśniał plan Malce.
-I wtedy, spuszczę pająka na dół. Będą przerażone, zwłaszcza Tama, wiesz jak ona nie cierpi pająków - zakończył lewek.
-No nie wiem, stary...- wahał się jego przyjaciel.
-Przestań ! Widzę jak patrzysz na Tamę, rozumiem to . Ale to będzie tylko żarcik, nie kapujesz?
-Dobra...-mruknął zarumeiniony Malka; czyli Chumvi znał jego tajemnicę.
Dziewczyny przyszły nad mały wąwozik, poniewaz umówiły się z chłopakami. Zaczęły się zastanawiać, czemu ich jeszcze nie ma. Na szczęście nie zorientowały się, że to podstęp.
Chumvi spuścił pająka. Rozległy się piski. Tama przewróciła się na plecy, a Nala z Kula piszczały ile sił w płucach .
Lewki odbiegły, rechocząc ze śmiechu. Lwiczki opamiętały się i poszły szukać sprawców całego zdarzenia.
-To wy ! - zawołały, gdy dopadły do Simby i reszty.
-Co my ? - zapytał Chumvi, siląc się na obojętny ton.
-Nie udawaj niewiniątka ! - krzyknęła Kula. - To własnie ty podrzuciłeś tego pająka!
-Ja ?A skąd wiesz, czy to nie Tojo?
-Widziałam jak uciekasz, a Tojo nie ma tak błyszczącego futra!
Przez chwilę stali w mileczniu, wszyscy. Kula zdawała się być zszokowana tym co przed chwilą powiedziała.
-Och, co ja wygaduję, przecież jestem na ciebie wściekła ! 
Odbiegła dlaeko, pozostawiając Chumviego z okropnym uczuciem winy.    





 







  
   

wtorek, 28 sierpnia 2012

5.Super paczka

Rozdział V

Super paczka



Kula zaprowadziła Chumviego nad wodopój.Zastali tam czwórkę lewków.
-Cześć, poznajcie mojego przyjaciela, Chumviego.
Dwie kremowe lwiczki, z tym, że jedna z grzywką uśmiechneły się na powitanie. Lewek z czarną grzywką patrzył na niego uważnie, ale potem też sie rozchmurzył. Tylko złoty lewek patrzył na niego z niechęcią.
-Poznaj Simbę , Malkę, Nalę i Tamę - zwróciła się Kula do Chumviego.
-Cześć Chumvi- powiedziały jednym chórem Nala i Tama.
Lewek odpowiedział im nieśmiałym uśmiechem. Wszystko zdarzyło się tak nagle.
-W co się bawimy ? - zapytał ochoczo Malka i skoczył na Nalę. 
-O, chcecie grać w zapasy ! - odpowiedziała wojowniczo lwiczka. - Dla mnie bomba! 
Zaczęła się walka, a Chumvi, nie chcąc odstawać od reszty, ochoczo dołączył się do zabawy. 
Po chwili , ku zdziwieniu brązowego lewka, Nala staneła na szczycie ''piramidy'' z tryiumfującą miną.
-Nala, złaź z nas ! - krzyknął Tojo.
-Już schodzę - zaśmiała się i zeszła z lewków, który zaczęli otrzepywać się z brudu.
-Jesteś naprawdę silna - powiedział Chumvi. 
Efekt był zupełnie inny, niż się spodziewał, ponieważ Nala zarumieniła się i polizała go po policzku. Chyba uznała to za komplement. Simba skrzywił się.
-Ha-ha-ha - zaśmiał się sztucznie złoty lewek. - Widzę że mamy nową parę.
Nala posłała mu złowrogie spojrzenie, a Chumviemu zrobiło się trochę wstyd. 
-Nie zwracaj na niego uwagi - powiedziała lekceważąco Tama. - On nie umie polować - dodała teatralnym szeptem.
Wkrótce, znów zaczęli się bawić. Tym razem w chowanego. Simba nadal był naburmuszony, więc nikt nie chciał go dnerwować i nie odzywali się do niego.
Tojo schował się najlepiej ze wszystkich - wszedł na drzewo. Szukali go godzinami, a gdy już znaleźli, okazało sie, że śpi . 
Chumvi dobrze czuł sie w nowym towarzystwie. Tworzyli razem super paczkę.
***
Zabawa trwała do południa. Ama zamartwiała się. Chciała znaleźć szybko syna, miała dla niego złe wieści. 
Poszła więc nad wodopój, a tam zastała lwiątka. 
-Chumvi ! - zawołała. Lewek nie słyszał jej wśród śmiechów. - Chumvi ! - zawołała ponownie, znów  bez efektów.
Postanowiła więc ryknąć głośno, a wszyscy natychmiast umilkli, wpatrując się w nią z przerażeniem.

-Chumvi, idziemy do domu.
-Ale mamo...
Ama spojrzała ponuro na syna.
-To jest naprawdę ważna sprawa. Proszę, chodź.
Wzięła syna w pysk i odeszła w stronę Lwiej Skały.
Chumvi tylko mruknął do innych ''pa'' , a oni odpowiedzieli mu ''cześć'' .
-----------------------------
Znów notka po długim czasie. Przepraszam... No ale chcę wykorzystać te ostatnie dni wakacji .
Następna na 100% pierwszego września, albo wcześniej. Obiecuję :)
A, i jeszcze mam taką sprawę. Otórz, zgłosiłem się na współautora do bloga TheHanki, którego z całego serca polecam. http://krollew-dalszelosy.blog.onet.pl/ . Piszę tam opowieści z cyklu '' Moto - Kovu's son ''. Zapraszam do czytania . :)
-----------------------------
    
  
  

 

wtorek, 14 sierpnia 2012

4. Na ratunek Kuli

Rozdział IV


Na ratunek Kuli



Następnego dnia, Chumvi robił wszystko by odszukać Kulę.Chciał jej powiedzieć o zemście, jaką planują jego byli przyjaciele.Dzień zapowiadał się całkiem nieźle - nie na upał, ani na deszcz.
Przez chwilę zagapił się na polowanie . Łapały właśnie dużą antylopę gnu . Ta jednak odrzuciła je od siebie jednym ruchem, a lwice upadły na ziemię.
Nawet nie zauważył tego, że wpadł na jakąś lwiczkę.
-Ej! Uważaj jak...to TY ! - wykrzyknęła Kula.
Odskoczyła od niego jak oparzona.W jej oczach malowało się obrzydzenie, pogarda.
-Kula ! Dobrze, że jesteś. Muszę ci powiedzieć, że Jicho i reszta, planują cię skrzywdzić.
Lwiczka uniosła brwi. 
-Ty wstrętny ...- nie dokończyła, nie znając właściwego określenia.- Najpierw zaprayjaźniasz się z nimi, a potem przychodizsz do mnie i mówisz, że planują atak na mnie! 
Mówiła jeszcze wiele rzeczy, ale smutny Chumvi nie słuchał już. Westchnał w duchu ,,ona mi nie wierzy'' i spuścił głowę.
***
Popołudniu, Jicho poszedł po lewka.Chumvi był już gotowy na wszystko - wiedział, że musi uratować Kulę.
Jicho zaprowadził go nad rwącą i porywczą rzekę.Tuż obok znajdował się wodospad.
Jicho wskazał na dół, gdzie jego przyjaciele, wpychali Kulę do wody.W Chumvim zamarło serce.
-Właź do rzeki! - zaśmiali się pozostali, i wepchnęli lwiczkę do wody.
Kula rozpaczliwie wymachiwała łapami - ale nic jej to nie dało, z nurtem rzeki bardzo trudno jest sobie poradzić.
Nie mógł już dłużej tego obserwować, wskoczył więc do wody, i dał sie porwać nurtowi wody.
Kula krztusiła się wodą . Zbliżali się szybko do wodospadu. Chumvi podpłynął bliżej niej i złapał ją za kark.
-Col ty lolbisz?!- wykrztusiła lwiczka, z ustami pełnymi wody.
Lewek nic nie odpowiedział, tlyko wciagnął ją na kamień, z którego blisko było do brzegu.Kamień był jednak mały i tylko jedna osoba mogła isę na nim zmieścić, więc kazał Kuli wejść na niego i wyjść na brzeg, a sam złapał się mocno pazurami.
Wdrapał się z trudem na kamień, gdy Kula była już na brzegu. Cały był mokry i zmęczony jednocześnie.
Po chwili skoczył do Kuli na brzeg.
-Och Chumvi! Uratowałeś mnie !
Lewek wypluł trochę wody,po czym odpowiedział :
-No, na to wygląda.
Lwiczka przytuliła go, a Chumvi poczuł, że się czerwieni.
-Wiesz...myliłam się co do ciebie. Może chcesz poznać moich znajomych?
-Z chęcią - usmiechnał się.
-To chodźmy, powinni być niedaleko! - zawolała i popędziła w stronę wodopoju.
 
-----------------------------------------------------------------
Ech, no cóż, notka jest, po bardzo długim czasie. Powodem są moje osobiste sprawy, o których nie będę już tu opowiadał.
Z góry przepraszam, że tak mało zdjęć i takie krótkie . :/
----------------------------------------------------------------
 
  










piątek, 3 sierpnia 2012

3.Rozmowa z Mufasą

Rozdział III

Rozmowa z Mufasą




Chumvi dostał niezłe bęcki od Kuli, za przezywanie. Zaraz potem zjawili się jego przyjaciele i ta tchórzliwa lwica uciekła.
Mineły dwa tygodnie. W życiu lewka nie zmieniło się raczej nic- codziennie spotykał się ze swoją paczką.
Skaza przez to tracił głowę.Jeśli ten smarkacz szybko nie zaprzyjaźni się z Simbą, jego plan legnie w gruzach.Musiał więc coś z tym zrobić.
***
Następnego, nieco pochmurnego i chłodnego dnia, Chumvi jak zwykle poszedł w miejsce spotkań ich kumpli.Jak zwykle ich tam zastał.
-Chumvi ! -krzyknął Jicho i gestem głowy przywołał go do siebie.
Brązowy podbiegł do niego. Nie mógł się doczekać jaką zabawę dziś wymyślili.
-Posłuchaj...-powiedział Jicho.Rozejrzał się i ściszył głos. - Wiemy już jak zemścić się na tej lwicy.
Zamiast oczekiwanego przez niego szczęścia na twarzy lewka zobaczył tylko obojętnosć.
-Co , na Kuli ?
-Taaak!
-Wrzucimy ją do wody! I się utopi ! - wykrzyknął uradowany Choyo.
Chumvi jednak nie był przekonany.Miał złe przeczucia, co do tego pomysłu.
 ***
Słońce już zachodziło, ostatni raz w tym dniu oświetlając sawannę. Niebo przybrało kolor czerwony, a chmury powoli zbierały się na nim by w nocy przysłonić księżyc.
Lewek szedł ze spuszczoną głową, myśląc.A jeśli oni rzeczywiście nie żartowali i chcą się zemścić na tej lwiczce? Z zamyślenia wyrwał go głos.
- Powiedz mi. O czym myślisz?
Chumvi rozejrzał się.Lwia Skała była już niedaleko, a przed nim stał Mufasa.Jego majestatyczna ruda grzywa doskonale kontrastowała się z odcieniem nieba, a złota sierść zdawała się lśnić w blasku słońca.
-Ja...-zawahał się.
Nie był pewny, czy powiedzieć mu o wszystkim . Ale jednak potrzebował kogoś, komu mógłby sie wyżalić, a nikogo takiego nie miał. Postanowił mu conieco powiedzeć.
-Czy myślisz, że...
- Że przyjaźń między tobą , Jicho i innymi ma sens. Cóż, nie sądzę-dokończył za niego lew.-Oni nie są dla ciebie dobrym towarzystwem. Ja wierzę , że ty będziesz dobry.
Lewek zarumienił się. Król chyba miał rację.Wskoczył na jego miękką grzywę.


-Jakoś nie mogę znaleźć sobie przyjaciół.Chyba nikt mnie tu nie lubi - wyznał.
Mufasa zaśmiał się.
- Są tu lwiątka, które tylko czekają na to, by ktoś się z nimi zakolegował.Wystarczy tylko ich dobrze szukać.
Chumvi zastanowił się przez chwilę nad sensem tych słów. Wiedząc już, co ma jutro zrobić zeskoczył i udał się na Lwią Skałę.
-I co ? Poszukasz? - zawołał za nim Mufasa.
Lewek odwrócił się do niego.
- Na pewno poszukam!






poniedziałek, 30 lipca 2012

2.Ostrzeżenie

Rozdział II

Ostrzeżenie




Następnego dnia rano Chumvi wybiegł pędem z jaskini.Chciał jak najszybciej znaleźć sobie kolegów . Bo jak on by wyglądał , chodząc sam ? Pewnie inni unikali by go jak wrzutka , czy coś w tym stylu.
Gdy tylko wyszedł z mroku groty , coś go oślepiło . A mianowicie słońce.
Był okropny upał. Słońce grzało jak szalone , wiatru nie było wcale. Wyschnięta trawa cicho łamała się pod zwierzętami , szczególnie pod antylopami , które mimo gorąca biegały po sawannie.
Zaczął schodzić powoli z Lwiej Skały , gdy usłyszał wołanie :
-Hej ty ! Tak , o ciebie chodzi.Choć no !
Lewek poszedł do osobnika , który go wołał .
Lew był od niego nieco starszy. Miał żółtą sierść i ciemnobrązową grzywkę , która dopiero mu rosła.  Chumvi napoczątku trochę się go przestraszył , lecz posłusznie przyszedł do niego.
-Słyszałem , że do naszego stada dołączył jakiś nowy.To ty ? - rzucił do niego. Głos miał lekceważący i taki jakiś smętny.
Brązowy lewek pokiwał głową . Powiedział , że nazywa się Chumvi. Nieznajomy jednak , jakby od niechcenia , odparł , że nazywa się Jicho.
Po krótkiej wymianie zdań , nowopoznany lewek  zaproponował mu zabawę.Nasz bohater odrazu się zgodził - w końcu , o to mu chodziło. By znaleźć przyjaciół.
Chumvi poszedł z nim. Wkrótce potem , poznał go z resztą swojej paczki. Byli to chłopcy : Chawi i Choyo ( bliźniacy) oraz starszy od nich lew Mawendo .
Wkrótce potem , zaczęła się zabawa . Znaleźli małego żółwia , którego zaczęli turlać po ziemi. Biedne stworzonko , schowało się przerażone w swą skorupę. Na dodatek , parę razy uderzyło mocno o kamień.Nagle wleciał gdzieś w zarośla.
-Ja po niego pójdę - zaoferował się Chumvi.
Wkroczył w gęste krzaki w poszukiwaniu żółwia. Znalazł go po kilku chwilach , jednak nim zdąrzył do niego podejść , w krzakach coś zaszeleściło.
Lewek nieco się przestraszył. Postanowił jednak , że nie ucieknie. Chciał z jak najlepszej strony pokazać się w towarzystwie nowych znajomych.
Z buszu wyłoniła się lwiczka . Była ona  w wieku Chumviego.
-Cześć. Jestem Kula. To ty się tu bawisz niedaleko ?

-Tak . Razem z moimi przyjaciółmi , Jicho , Chawim , Choyo i Mawendo - odparł Chumvi.
Kula wytrzeszczyła na niego oczy.Co ? Jak to , on trzyma z takimi typami ?
Lwiczka przerażona , cofneła się o parę kroków.  Lewek natomiast zdziwił się. Czy powiedział coś nie tak ?
-Co się stało? - zapytał.
-Ty zadajesz się z ... NIMI - ostatnie słowo wypowiedziała tak , jakby chciała je odrazu wypluć.
-Tak...przyjaźnimy się - odparł jeszcze bardziej zmieszany Chumvi.
Kula odskoczyła od niego jak oparzona.
-Radzę ci dobrze , nie utrzymuj takich relacji. ONI cieszą się niemiłą popularnością w stadzie. Są okrutni!
Lewek nie wiedział co powiedzieć.Zaprzyjaźnił się z innymi . On ich lubi , oni lubią jego. Nagle , pojawia się jakaś tam Kula , która mówi mu , żeby zerwał tą przyjaźń. To jest chore !
- Czemu się tak do mnie przyczepiłaś ? Jakaś baba nie będzie mi mówić , co mam robić !
Zapadło milczenie. Kula uniosła brwi , ale natychmiast jednak je zmarszczyła.
-Jak mnie nazwałeś ? -zapytała morderczym głosem , podchodząc do Chumviego.
 
------------------------------------------------------
Cześć kochani . :) Mam dla Was dobrą wiadomość. Otórz , złożyłem już podanie na studia , wszystko pozałatwiałem i w ogóle. Będzę miał tym samym więcej czasu na blog.
A tak na marginesie , to przepraszam , ze takie krótkie...
------------------------------------------------------
 
 






   
   






  

wtorek, 24 lipca 2012

1.Nowe miejsce

Rozdział I

Nowe miejsce



Widać już było cel ich podróży (...).Lwia Skała z każdym krokiem przybliżała się do nich.Serce Chumvi'ego zaczęło bić szybciej.Powoli , jego pysk zaczął rozjaśniać uśmiech.
To miejsce było...wprost nie do opisania ! Wszystko, od małych mrówek, do tych pięknych krajobrazów wyglądało wspaniale.
Nasz bohater chyba nawet nigdy o czymś takim nie śnił.Był przekonany, że tu się zadomowią na stałe. Nie mógł się doczekać.
  - Szybciej ! -krzyknął na swych rodziców ( Amę i Kizawa ) , gdy byli już naprawdę blisko.Lwy zaśmiały się ,ale jednak obydwoje przyspieszyli kroku.
Ama popatrzyła z czułością na syna.Wyglądał ,jakby wcale nie przejmował się przeprowadzką i nie dostrzegał jej minusów. 
Kizaw , doskonale rozumiejąc minę swojej partnerki , zapytał :- Nie boisz się kolejnej wprowadzki
Chumvi zatrzymał się i odwrócił głowę do ojca.
  - Tato , daj spokój. Przecież to mój setny pierwszy dzień w nowym stadzie , przyzwyczaiłem się już - powiedział sarkastycznie , po czym wskoczył na kamienie Lwiej Skały.
Jego rodzice cicho się zaśmiali i poszli za nim.
***
Do jaskini wpadło słońce.Oświetliło ono rodziców lwiątka ,rozmawiających z tutejszym królem .
  - Przybywamy ze Złej Ziemi - powiedziała Ama . - No wie król , z tej po drugiej stronie rzeki.
Rudogrzywy lew zaśmiał się.
  - Nie musicie nazywać mnie królem. Jestem poprostu Mufasa. I oczywiście, przyjmę was do stada . Każdy lew powinien trzymać się ze swoimi. Witajcie u nas .
Chumvi jednak tego wszystkiego nie słuchał. Myślami był zupełnie gdzie indziej. Nagle ,zauważył motyle ,który usiadł mu na nosie.
  - Hej ! - szepnął do niego oburozny. - Nie siadaj mi na nosie ! 
Próbował strzepnąć go z siebie i wkrótce piękny owad odleciał ,pozostawiając go z brudnym nosem.Rozbawiony zaczął o gonić. 
Oddalił się bardzo daleko od Lwiej Skały , stracił ją z zasięgu wzroku. Był teraz na jakiejś małej polance , przy wodopoju. 
Zupełnie zapomniał o motylu ,który korzystając ze swojej szansy odleciał od niego. Chumvi , bardzo zmęczony biegiem i jednocześnie spragniony , podszedł by napić się wody. Była ona chłodna i odrazu przywróciła mu zdrowy rozsądek.
  - Gdzie ja jestem ? -zapytał sam siebie.
  - Jesteś na zachód od Lwiej Skały - odezwał się chytry głos.
Lewek rozejrzał się. Nikogo nie wiedział . Chyba ma jakieś zwidy . Ruszył powolnym krokiem w obojętnym kierunku, przekonany, że odnajdzie skałę i wróci do rodziców.
  - Nie tędy. Tą drogą dojdziesz do rzeki - powiedział głos.
Chumvi przeraził się nie na żarty. Spróbował jednak porozmawać z tajemniczym głosem.
  - Chcę się dostać do Lwiej Skały . Możesz mnie zaprowadzić ? 
Rozległ się szelest , czarne ptaki wzbiły się w powietrze, jakby się czegoś przeraziły . Z krzaków wyszedł lew o czarnej grzywie i pomarańczowej sierści.
  - Idziemy ? -zapytał po chwili milczenia.
  - Tak . Ale nie jestem pewny, czy mogę ci zaufać- powiedział mały lewek , nie kryjąc tego co myśli o nieznajomym.
Lew zacmokał i pokręcił głową.
  - Ależ możesz ! Jestem krewnym króla Lwiej Skały, nie zrobię ci krzywdy - zapewnił .
W końcu lwiątko zgodziło się. Poszli przez sawannę do Lwiej Skały , a po drodze lew nie omieszkał wypytać Chumvi' ego , oto kim jest , skąd pochodzi i jak się nazywają jego rodzice.

Lewek posłusznie wszystko mu powiedział .
,, Bardzo sympatyczny pan '' - myślał w duchu.
  - Mieszkasz na Lwiej Skale ? -zapytał.
  - O tak . W bocznej jaskini , to tam po prawo. Chętnie kiedyś cię u mnie zobaczę ,ale teraz już zmykaj . Bo zaczną się martwić !
Brązowy wślizgnął się niezauważony do środka .
Lew odszedł , a gdy nikt nie patrzył, zaczął biec. I tak biegł i biegł ,aż dotarł na Cmetarz Słoni . Hieny zgromadziły się wśród niego.   
  - No ! Moi kochani , mój plan ruszył z miejsca . Wkrótce obejmę władzę nad Lwią Ziemią...dzięki temu małemu lwiakowi.
Sługusy zaczęły wiwatować . Lew głośno zaryczał na znak tryiumfu.


                
 
                                                                      


 

poniedziałek, 23 lipca 2012

Cześć :)




  Witajcie.Jestem Kitabu , w rzeczywistości mam na imię Patryk i mam 18 lat. Uwielbiam film ,,Król Lew'' .Dlatego zdecydowałem się pisać o tej tematyce.Zainspirował mnie Chumvi ,dlatego ten blog będzie o nim. :)
  Odrazu uprzedzam ,że w lipcu notki nie będą pojawiały się za często ,ponieważ muszę wybrać kierunek studiów i złożyć podanie.Jest z tym nieco roboty ,ale w sierpniu będę miał już więcej czasu. ;)
  Uprzedzam ,że to mój pierwszy blog ,więc nie oceniajcie mnie zbyt ostro.Jeśli znajdę czas, może jeszcze w tym tygodniu coś napiszę. :)
  Pozdrawaim .